piątek, 23 marca 2012

Szkoda, że tak szybko się poddałeś.

Dni Otwarte zaliczone do udanych! Mniej więcej wiem już na czym stoję, ale trochę przeraziła mnie rozmowa z moją matką. Do I LO potrzeba średnio około 140pkt rekrutacji. Na moje oko chyba tyle nawet nie zdobędę. No to jak nie po znajomościach to pozostaje mi jeszcze II LO, ale zobaczymy jeszcze jak to będzie. Najpierw czekają mnie testy gimnazjalne za miesiąc. Najbardziej obawiam się przedmiotów humanistycznych, a ściślej mówiąc - polskiego. Kto wie, co dadzą w tym roku na rozprawce... Jak ja nienawidzę tego. Dzień rozpoczną się bardzo fajnie. Najpierw 5 z polskiego za wypracowanie, potem 4 z sprawdzianu z chemii, no i jeszcze została głupio technika. Jedyna pozytywna rzecz? Nie zapytała mnie. Już sam widok na jej twarz wprawiał mnie w zły humor. Beznadziejnie, bo dwa razy w tygodniu muszę mieć z nią lekcje, ale dobra. Na szczęście jeszcze 3 miesiące. Potem moja siostra będzie się tutaj męczyć. Ze szkoły wyszliśmy po 3. lekcyjnej. Na piechotę poszliśmy na Starówkę. Marek rozbraja mnie po całości. Już kilka minut koło niego jest po prostu bezcenna. Na początku doszliśmy do I LO. Nie byłyśmy tam długo. Było fajnie, ale nie zdążyłyśmy wszystkiego obejrzeć. Dobra pani Bałuta, która wpierdalała kiełbaskę w łososiowym płaszczyku. Nie chciałyśmy siedzieć do końca, dlatego poszłyśmy pochodzić na Stare. Chodziłyśmy z Magdą, Mileną, Pamelą i Julią po całej starówce w poszukiwaniu lodów. Dobre i to. Po godzinie zmierzałyśmy w kierunku III LO. W sumie to liceum bardziej mi się spodobało. Mieli nowoczesny budynek, nowoczesne kształcenie uczniów i w ogóle myślę, że dość fajni ludzie będą tam chodzić. Największy dzisiejszy brecht? Zjadłam ciastka, które podobno były płatne. Daria, zawsze spoko! Po III poszłam z Bałką i Klaudią do twierdzy, bo Julia z Pamelą mnie zostawiły i poszły gdzieś z powrotem na stare. Klaudia szukała jakiś wisiorków, kolczyków, whatever, ale i tak nic nie kupiła, a Bałka wpierdalał jakąś bułkę z jagodami Klaudii. Potem przed lodziarnią spotkałyśmy Julię i Pamelę. Poszliśmy we czwórkę do jakiejś owcy, bo Klaudia musiała iść na autobus. Dziewczyny wpierdalały jakieś szarlotki, a Bałka największy hardcore - zupę zbożową, czy jakoś tak. No dobre i to, ale ja bym tego nie ruszała. Następnym razem przychodzimy tutaj na frytki, bo facet obiecał mi, że ubierze ziemniaki. Potem poszliśmy gdzieś to na kwadraty, to na fontannę. Dobre lizanie się z Bałką i klepanie po dupie. Nie no ja kocham tych ludzi. Pamela, Julia, Bałka. Ja chce więcej takich wypadów. Naprawdę. Trochę słabo, że tak szybko się wszystko skończyło, bo naprawdę fajnie było. Pojechałyśmy z Julią 7. na cmentarz, a potem wróciłyśmy tym samym autobusem, bo nie chciało nam się przesiadać. Poszłam do kościoła na drogę krzyżową, ale oczywiście nie było jej, gdyż był jakiś nieszczęsny różaniec. Sama nawet nie wiem co to było. Tak, czy inaczej nie było księdza, który chodziłby sobie z krzyżem po całym kościele, więc się ulotniłam. Miałam wbić jeszcze dzisiaj do Zająca, ale ona jak zwykle ma jakiś problem. Jutro zapewne wybywamy z Pamelą do twierdzy. Nie wiem co będziemy kupować, bo ja w ogóle już nie mam pieniędzy. Ten tydzień będzie trochę luźniejszy, choć sprawdzian z polskiego wygląda naprawdę podejrzanie. Nie zrobiłam zdjęć z dzisiaj, a szkoda. Mam nadzieje, że jutro uda nam się zrobić jakąś sesję. Póki co, opublikuje zdjęcia z Sylwestra. 


Bieluch <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz